Zastanawiałam
się długo i zdecydowałam się, że ciąg dalszy naszej wakacyjnej serii poprzedzę jeszcze
jednym wpisem, dotyczącym sytuacji bieżącej. A będzie dziś, a jakże, o monsunie
właśnie!
Pierwsze
prognozy monsunu pojawiły się już w lutym. Miał być obfity i nadejść wcześnie.
Potem przewidywania były kilkakrotnie modyfikowane. W tym momencie wiadomo już,
że monsun się spóźnia! Na razie 4 dni! Albo aż cztery dni! A prognozy z ostatnich dni ciągle obniżają spodziewaną ilość deszczu. Monsun idzie do nas
z południa. Od momentu, kiedy dotrze do Kerali, na południowo - zachodnim wybrzeżu
Indii, potrzebuje jeszcze 10 dni, aby spłukać kurz Mumbaju. Jest to niesamowite
jak bardzo od sił przyrody zależna jest cała gospodarka Indii. Rolnictwo, sprzedaż
nawozów, ceny żywności i napojów, sprzedaż maszyn rolnych, konsumpcja
energii...
Najpierw
trochę teorii. Indie to kraj o powierzchni przekraczającej 3 miliony km2,
ciągnący się z północy na południe przez ponad 3200 kilometrów. To tak mniej więcej
tyle co z Moskwy do Madrytu... Przy tak dużej rozpiętości południkowej, aż dziwne wydaje się, że w większości swojego terytorium Indie znajdują się w strefie klimatu zwrotnikowego, a dokładniej w jego monsunowej odmianie. Generalnie monsun to układ wiatrów, które cyklicznie w ciągu roku zmieniają kierunek
wiejąc między oceanem a lądem, i odwrotnie. Monsun zimowy, kiedy wiatry wieją od
lądu, ze strony północno - wschodniej trwa od października do maja i przynosi mało
deszczu. Monsun letni, południowo - zachodni, czyli wiejący od oceanu ku lądowi,
zaczyna się zazwyczaj z początkiem czerwca. W lipcu pada już w całych Indiach.
Wiatry
monsunowe determinują układ pór roku. Generalnie można w Indiach wydzielić cztery pory
roku: zimę (grudzień - marzec), lato (kwiecień – czerwiec), monsun (czerwiec –
wrzesień) oraz jesień (październik – listopad). W Mumbaju jest jeszcze łatwiej, gdyż występują właściwie tylko trzy pory roku (zima, lato, monsun) i każda trwa cztery miesiące. W Indiach nie doświadczymy jednak niestety wiosny ani jesieni, przynajmniej nie w takiej formie, w jakiej są nam one znane. Poza
tym, jak widać na wykresie, który pozwoliłam sobie sama stworzyć na podstawie
danych z Wikipedii, temperatury wcale nie podlegają dużym wahaniom ze względu
na pory roku. Kluczowym elementem pogody w Indiach jest DESZCZ!
Średnie temperatury (pomiar w latach 1960 - 1990). |
I na ten deszcz wszyscy czekają!
Zwłaszcza, że lato daje się nam już bardzo odczuć. Temperatury i wilgotność
sprawiają, że każde wyjście z domu jest wyzwaniem. Muszę się bardzo
przekonywać, aby odbyć standardową rundkę po warzywa na nasz rynek. W
mieszkaniu od dwóch tygodni mamy na stałe włączoną klimatyzację. Przy otwartych
oknach nie jestem już w stanie się na niczym skupić. Zazwyczaj cała moja
uwaga mimowolnie koncentruje się na spływających strużkach potu i włosach
klejących się do twarzy. No i głowa – czasami to w ogóle nie chce przestać
boleć. Ludzie po ulicach też chodzą jakby bardziej zmęczeni i osowiali. Przy
takich temperaturach trudno jest w nocy spać, a klimatyzator jest tu luksusem,
na który większość nie może sobie jednak pozwolić. A i niebo wydaje się być bardziej
zachmurzone i zasnute. Czuć, że coś się zbliża...
Monsunem
żyją wszyscy. W sumie to powinnam napisać, że wszyscy tym żyjemy, bo dla nas
oczekiwanie jest również bardzo ekscytujące. My tak naprawdę nie wiemy czego
się spodziewać? Będzie padać – to na pewno! Ale czy codziennie? Jak bardzo
intensywnie? Czy ulice będą zalane? Czas pokaże.
Możemy
się tylko powoływać na doświadczenia i opowieści innych. Podobno pora monsunowa
zaczyna się burzą. I to nie taką pierwszą lepszą burzą, tylko porządną, ze
wszelkimi możliwymi towarzyszącymi efektami świetlnymi i dźwiękowymi. Podejrzewam,
że w naszym mieszkaniu, na dziewiątym piętrze, wrażenia będą niezapomniane. I
nawet nie mam wanny, abym mogła się do niej schować. A pod łóżko się nie zmieszczę...
Po inauguracji sezonu, w czerwcu, pada co kilka dni, w lipcu padać w ogóle nie
przestaje, a w sierpniu znowu można liczyć na dni bez deszczu. W czasie sześciu
miesięcy, kiedy tu mieszkamy, mieliśmy małą próbkę tego, jak burza w Indiach
może wyglądać. Raz w nocy stałam przy oknie i zastanawiałam się, kiedy nasz
parasol odleci z tarasu. Żeby nie było, że jesteśmy nieodpowiedzialni – parasol
był złożony i obciążony 80-kilogramowym, betonowym blokiem. W końcu zrezygnowana poszłam
spać. Stwierdziłam, że jeżeli coś ma się stać to i tak temu nie zapobiegnę.
Rano parasol stał na swoim miejscu, ale wszystkie kwiatki leżały przewrócone, a
meble wiatr przesunął do jednej krawędzi balkonu. Jak tak myślę o intensywnych
opadach i urokliwych burzach, to kolejne skojarzenie nasuwa się samo – już się
nie mogę doczekać naszego lotu do Polski, w lipcu. Oj coś czuję, że będą to
niezapomniane turbulencje...
Kiedy patrzę na prognozę pogody na czerwiec dla Mumbaju, to nie wiem czy śmiać się, czy płakać? |
Wczoraj dostałam maila od naszej society z przypomnieniem, aby przed monsunem i w jego trakcie, zadbać o to, aby odpływ wody z tarasu nie był niczym zablokowany. Znajoma Męża, po której przejęliśmy mieszkanie, opowiadała nam, że pewnego dnia, deszcz był tak intensywny i nagły, że woda nie zdążyła spływać i zaczęła gromadzić się na balkonie. Zgromadziła się na balkonie zmieniając go w basen (40 metrów2 powierzchni !). Potem zalała korytarz i windy.
Inna
historia, którą nam przekazano dotyczy oberwania chmury sprzed kilku lat, kiedy
woda sparaliżowała miasto. Najbardziej ekstremalne w historii miasta, pod
względem ilości wody, który spadła jednego dnia, opady w Mumbaju miały miejsce
26 lipca 2005 roku - 944 mm. Padało non stop przez 24 godziny, a potem z
krótkimi przerwami przez cały tydzień. Miasto zostało sparaliżowane – zamknięto
drogi, nie działała komunikacja miejska, wstrzymano pociągi, odwołano loty,
przestały działać sieci komórkowe, a powódź będąca następstwem opadów zabiła
wiele osób. Nie jestem sobie w stanie tego wyobrazić...
Wszyscy
dookoła dają nam dobre rady. W sumie to sami często o nie prosimy. Czy one mają
sens? Być może taki sam jak wszystko inne w Indiach... Przynajmniej w
większości brzmią sensownie. Po pierwsze, w czasie monsunu się nie wychodzi na
zewnątrz. To znaczy minimalizuje się powierzchnię, po której trzeba się
przemieścić, bo przecież na cztery miesiące w domu zamknąć się nie da. Rozumiem
jednak o co chodzi. Chodzenie po ulicach w Mumbaju jest przygodą samą w sobie.
A kiedy woda jest na tyle wysoka, że nie widać powierzchni ziemi, to zakrawa to
nawet o szaleństwo. Nierówne chodniki, otwarte studzienki kanalizacyjne –
najmniejsze ryzyko jakie dostrzegam to zwichnięcie kostki. Poza tym, na myśl
o tym, co może skrywać woda na ulicach Mumbaju dostaję dreszczy. Po drugie, istotnie
powiązane z pierwszym, po każdym powrocie do domu należy umyć stopy. Po
trzecie, w czasie monsunu nie należy jeść niczego na ulicy. Sprzedawcy
lokalnych smakołyków mają wtedy duży problem z zapewnieniem czystości
stanowiska pracy. Grozi to co najmniej poważnymi problemami żołądkowymi.
Żegnajcie więc samosy! Po czwarte wreszcie, jesteśmy bardzo namawiani do zakupu
elektrycznego osuszacza powietrza (saszetek z proszkiem absorbującym wilgoć
używamy od dawna, w dużej ilości). Podobno potrafi on w ciągu tygodnia zebrać
kilka litrów wody. Rady zamierzamy, przynajmniej na początku, stosować. W
ramach własnych pomysłów jak przetrwać monsun, zapakuję nam po dodatkowej parze
butów do bagażnika, gdyby przypadkiem tak się zdarzyło, że będziemy musieli
podwinąć nogawki i brodzić w wodzie. W Polsce pewnie będziemy też szukać
porządnych kaloszy.
Choć może nie ma co się martwić na zapas i kalosze w tym roku nie będą potrzebne?Władze Mumbaju poinformowały na początku tygodniu, że z pełnym sukcesem zakończono czyszczenie kanalizacji i w tym roku miasto nie zostanie zalane. Rzeczywiście, trzeba przyznać, że od miesiąca wszystko w Indiach było remontowane i czyszczone, a odpowiednie służby w całym mieście wygrzebywały muł i tony śmieci ze studzienek kanalizacyjnych, demolując przy tym większość ulic i chodników. Byłabym może mniej sceptyczna w temacie wielkiego sukcesu akcji czyszczenia Mumbaju, gdyby jeszcze te tony śmieci zostały spakowane i gdzieś wywiezione. Ale nie - one zostały na rogach ulic! Tam gdzie je wydobyto! I przyjdzie deszcz i znowu spłyną na swoje miejsce! Ale bądźmy optymistyczni - tysiące ludzi przez miesiąc miało pracę!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz