czwartek, 4 czerwca 2015

Kochanie, monsun mi się spóźnia...

Zastanawiałam się długo i zdecydowałam się, że ciąg dalszy naszej wakacyjnej serii poprzedzę jeszcze jednym wpisem, dotyczącym sytuacji bieżącej. A będzie dziś, a jakże, o monsunie właśnie!

Pierwsze prognozy monsunu pojawiły się już w lutym. Miał być obfity i nadejść wcześnie. Potem przewidywania były kilkakrotnie modyfikowane. W tym momencie wiadomo już, że monsun się spóźnia! Na razie 4 dni! Albo aż cztery dni! A prognozy z ostatnich dni ciągle obniżają spodziewaną ilość deszczu. Monsun idzie do nas z południa. Od momentu, kiedy dotrze do Kerali, na południowo - zachodnim wybrzeżu Indii, potrzebuje jeszcze 10 dni, aby spłukać kurz Mumbaju. Jest to niesamowite jak bardzo od sił przyrody zależna jest cała gospodarka Indii. Rolnictwo, sprzedaż nawozów, ceny żywności i napojów, sprzedaż maszyn rolnych, konsumpcja energii... 

Najpierw trochę teorii. Indie to kraj o powierzchni przekraczającej 3 miliony km2, ciągnący się z północy na południe przez ponad 3200 kilometrów. To tak mniej więcej tyle co z Moskwy do Madrytu... Przy tak dużej rozpiętości południkowej, aż dziwne wydaje się, że w większości swojego terytorium Indie znajdują się w strefie klimatu zwrotnikowego, a dokładniej w jego monsunowej odmianie. Generalnie monsun to układ wiatrów, które cyklicznie w ciągu roku zmieniają kierunek wiejąc między oceanem a lądem, i odwrotnie. Monsun zimowy, kiedy wiatry wieją od lądu, ze strony północno - wschodniej trwa od października do maja i przynosi mało deszczu. Monsun letni, południowo - zachodni, czyli wiejący od oceanu ku lądowi, zaczyna się zazwyczaj z początkiem czerwca. W lipcu pada już w całych Indiach.

Wiatry monsunowe determinują układ pór roku. Generalnie można w Indiach wydzielić cztery pory roku: zimę (grudzień - marzec), lato (kwiecień – czerwiec), monsun (czerwiec – wrzesień) oraz jesień (październik – listopad). W Mumbaju jest jeszcze łatwiej, gdyż występują właściwie tylko trzy pory roku (zima, lato, monsun) i każda trwa cztery miesiące. W Indiach nie doświadczymy jednak niestety wiosny ani jesieni, przynajmniej nie w takiej formie, w jakiej są nam one znane. Poza tym, jak widać na wykresie, który pozwoliłam sobie sama stworzyć na podstawie danych z Wikipedii, temperatury wcale nie podlegają dużym wahaniom ze względu na pory roku. Kluczowym elementem pogody w Indiach jest DESZCZ!

Średnie temperatury (pomiar w latach 1960 - 1990).



I na ten deszcz wszyscy czekają! Zwłaszcza, że lato daje się nam już bardzo odczuć. Temperatury i wilgotność sprawiają, że każde wyjście z domu jest wyzwaniem. Muszę się bardzo przekonywać, aby odbyć standardową rundkę po warzywa na nasz rynek. W mieszkaniu od dwóch tygodni mamy na stałe włączoną klimatyzację. Przy otwartych oknach nie jestem już w stanie się na niczym skupić. Zazwyczaj cała moja uwaga mimowolnie koncentruje się na spływających strużkach potu i włosach klejących się do twarzy. No i głowa – czasami to w ogóle nie chce przestać boleć. Ludzie po ulicach też chodzą jakby bardziej zmęczeni i osowiali. Przy takich temperaturach trudno jest w nocy spać, a klimatyzator jest tu luksusem, na który większość nie może sobie jednak pozwolić. A i niebo wydaje się być bardziej zachmurzone i zasnute. Czuć, że coś się zbliża...

Monsunem żyją wszyscy. W sumie to powinnam napisać, że wszyscy tym żyjemy, bo dla nas oczekiwanie jest również bardzo ekscytujące. My tak naprawdę nie wiemy czego się spodziewać? Będzie padać – to na pewno! Ale czy codziennie? Jak bardzo intensywnie? Czy ulice będą zalane? Czas pokaże.

Możemy się tylko powoływać na doświadczenia i opowieści innych. Podobno pora monsunowa zaczyna się burzą. I to nie taką pierwszą lepszą burzą, tylko porządną, ze wszelkimi możliwymi towarzyszącymi efektami świetlnymi i dźwiękowymi. Podejrzewam, że w naszym mieszkaniu, na dziewiątym piętrze, wrażenia będą niezapomniane. I nawet nie mam wanny, abym mogła się do niej schować. A pod łóżko się nie zmieszczę... Po inauguracji sezonu, w czerwcu, pada co kilka dni, w lipcu padać w ogóle nie przestaje, a w sierpniu znowu można liczyć na dni bez deszczu. W czasie sześciu miesięcy, kiedy tu mieszkamy, mieliśmy małą próbkę tego, jak burza w Indiach może wyglądać. Raz w nocy stałam przy oknie i zastanawiałam się, kiedy nasz parasol odleci z tarasu. Żeby nie było, że jesteśmy nieodpowiedzialni – parasol był złożony i obciążony 80-kilogramowym, betonowym blokiem. W końcu zrezygnowana poszłam spać. Stwierdziłam, że jeżeli coś ma się stać to i tak temu nie zapobiegnę. Rano parasol stał na swoim miejscu, ale wszystkie kwiatki leżały przewrócone, a meble wiatr przesunął do jednej krawędzi balkonu. Jak tak myślę o intensywnych opadach i urokliwych burzach, to kolejne skojarzenie nasuwa się samo – już się nie mogę doczekać naszego lotu do Polski, w lipcu. Oj coś czuję, że będą to niezapomniane turbulencje...

Kiedy patrzę na prognozę pogody na czerwiec dla Mumbaju, to nie wiem czy śmiać się, czy płakać?

Wczoraj dostałam maila od naszej society z przypomnieniem, aby przed monsunem i w jego trakcie, zadbać o to, aby odpływ wody z tarasu nie był niczym zablokowany. Znajoma Męża, po której przejęliśmy mieszkanie, opowiadała nam, że pewnego dnia, deszcz był tak intensywny i nagły, że woda nie zdążyła spływać i zaczęła gromadzić się na balkonie. Zgromadziła się na balkonie zmieniając go w basen (40 metrów2 powierzchni !). Potem zalała korytarz i windy.

Inna historia, którą nam przekazano dotyczy oberwania chmury sprzed kilku lat, kiedy woda sparaliżowała miasto. Najbardziej ekstremalne w historii miasta, pod względem ilości wody, który spadła jednego dnia, opady w Mumbaju miały miejsce 26 lipca 2005 roku - 944 mm. Padało non stop przez 24 godziny, a potem z krótkimi przerwami przez cały tydzień. Miasto zostało sparaliżowane – zamknięto drogi, nie działała komunikacja miejska, wstrzymano pociągi, odwołano loty, przestały działać sieci komórkowe, a powódź będąca następstwem opadów zabiła wiele osób. Nie jestem sobie w stanie tego wyobrazić... 

Wszyscy dookoła dają nam dobre rady. W sumie to sami często o nie prosimy. Czy one mają sens? Być może taki sam jak wszystko inne w Indiach... Przynajmniej w większości brzmią sensownie. Po pierwsze, w czasie monsunu się nie wychodzi na zewnątrz. To znaczy minimalizuje się powierzchnię, po której trzeba się przemieścić, bo przecież na cztery miesiące w domu zamknąć się nie da. Rozumiem jednak o co chodzi. Chodzenie po ulicach w Mumbaju jest przygodą samą w sobie. A kiedy woda jest na tyle wysoka, że nie widać powierzchni ziemi, to zakrawa to nawet o szaleństwo. Nierówne chodniki, otwarte studzienki kanalizacyjne – najmniejsze ryzyko jakie dostrzegam to zwichnięcie kostki. Poza tym, na myśl o tym, co może skrywać woda na ulicach Mumbaju dostaję dreszczy. Po drugie, istotnie powiązane z pierwszym, po każdym powrocie do domu należy umyć stopy. Po trzecie, w czasie monsunu nie należy jeść niczego na ulicy. Sprzedawcy lokalnych smakołyków mają wtedy duży problem z zapewnieniem czystości stanowiska pracy. Grozi to co najmniej poważnymi problemami żołądkowymi. Żegnajcie więc samosy! Po czwarte wreszcie, jesteśmy bardzo namawiani do zakupu elektrycznego osuszacza powietrza (saszetek z proszkiem absorbującym wilgoć używamy od dawna, w dużej ilości). Podobno potrafi on w ciągu tygodnia zebrać kilka litrów wody. Rady zamierzamy, przynajmniej na początku, stosować. W ramach własnych pomysłów jak przetrwać monsun, zapakuję nam po dodatkowej parze butów do bagażnika, gdyby przypadkiem tak się zdarzyło, że będziemy musieli podwinąć nogawki i brodzić w wodzie. W Polsce pewnie będziemy też szukać porządnych kaloszy. 

Choć może nie ma co się martwić na zapas i kalosze w tym roku nie będą potrzebne?Władze Mumbaju poinformowały na początku tygodniu, że z pełnym sukcesem zakończono czyszczenie kanalizacji i w tym roku miasto nie zostanie zalane. Rzeczywiście, trzeba przyznać, że od miesiąca wszystko w Indiach było remontowane i czyszczone, a odpowiednie służby w całym mieście wygrzebywały muł i tony śmieci ze studzienek kanalizacyjnych, demolując przy tym większość ulic i chodników. Byłabym może mniej sceptyczna w temacie wielkiego sukcesu akcji czyszczenia Mumbaju, gdyby jeszcze te tony śmieci zostały spakowane i gdzieś wywiezione. Ale nie - one zostały na rogach ulic! Tam gdzie je wydobyto! I przyjdzie deszcz i znowu spłyną na swoje miejsce! Ale bądźmy optymistyczni - tysiące ludzi przez miesiąc miało pracę! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz