czwartek, 18 lutego 2016

Co nosorożce robią w kwiatkach, czyli wyprawa do Kazirangi

Podróż do Kazirangi to prawdziwa wyprawa! Trwa mniej więcej tyle samo, co podróż z Indii do Polski. Z Mumbaju najłatwiej dolecieć (na szczęście bez przesiadek) najpierw do Guwahati, a stamtąd czeka nas już tylko 5 godzin jazdy po drogach i bezdrożach Assamu. Jak do tej pory to chyba nasze największe szaleństwo...

Dzień zaczęliśmy około czwartej rano, aby zdążyć na lot o 7. Do hotelu w Kazirandze dotarliśmy około 16... Pierwsze wrażenie – chłodne i świeże powietrze! Cudowne uczucie – zapomniałam, że powietrze może mieć słodki zapach! Tego nam chyba najbardziej brakuje w Mumbaju... (zwłaszcza w ostatnich dniach, kiedy płonęło wysypisko śmieci i miasto spowijały mniej lub bardziej toksyczne dymy!!!) Temperatura taka jak w okresie przyjemnej, polskiej wiosny – w dzień słonecznie i powyżej 20 stopni, w nocy około 10. Po zmroku rozgwieżdżone niebo nad głowami, o świcie za oknem dźwięki budzącej się do życia przyrody. Bardzo słaby zasięg telefonu i internetu pozwalają zupełnie odciąć się od świata. Idealne miejsce, aby się porządnie zmęczyć w ciągu dnia i w nocy dobrze wyspać! 

Hotel ładny i czysty, położony na terenie wielkiego ogrodu, dostarczył nam mnóstwa wrażeń ocierających się o absurd. Czyli taki indyjski standard! W mniejszych lub większych bólach wszystko udało się ostatecznie załatwić. W hotelu miała miejsce pewna sytuacja, która awansowała na lidera na mojej osobistej liście lokalnych niedorzeczności. Siedzieliśmy sobie w restauracji i spożywaliśmy przy piwie kolację. W pewnym momencie rozległ się dziwny, bardzo głośny dźwięk, przypominający skrzeczenie upierdliwej papugi. W pierwszej chwili nie wiedzieliśmy nawet czy są to odgłosy natury, czy jakiś alarm. Po pewnym czasie było już jasne, że żaden zwierz nie wydaje dźwięków z taką regularnością i muszą one oznaczać coś innego. Rozejrzeliśmy się dookoła – ani kelnerzy, ani pozostali goście nie byli nimi specjalnie zainteresowani. Miejsce było dość łatwe do przeprowadzenia potencjalnej ewakucji, tak więc i my uznaliśmy, że nie ma się czym martwić. Kiedy podszedł kelner zaczęłam jednak rozmowę, tak pro forma:
- „Czy to jakiś alarm?”
- „Tak proszę Pani” wyrażone słynnym indyjskim „Yes Ma'am’”. „To alarm pożarowy.”
- „Czy to znaczy, że w hotelu jest pożar?”
- „Yes Ma'am’”
Przez całą rozmowę kelner niewzruszony dolewał nam piwa do szklanek, a potem po prostu odszedł... A ja po chwilowym zdumieniu, kiedy uświadomiłam sobie absurd tej rozmowy, długo nie mogłam przestać się śmiać... Alarm powył 10 minut i przestał.

Park Narodowy Kaziranga to rezerwat przyrody w Assam, rozciągający się na obszarze 430 km2. Jest on domem dla wielu zagrożonych wyginięciem gatunków zwierząt, spośród których tzw. wielką piątkę tworzą: Nosorożec indyjski (Great One-horned Rhino), Tygrys bengalski (Royal Bengal Tiger), Słoń indyjski (Wild Elephant), Barasinga bagienna (Eastern Swamp Deer – coć na kształt jelenia) i Bawół indyjski (Wild Asian Water Buffalo). Można tu również spotkać 23 gatunki zagrożonych ptaków (po głębszej analizie zdjęć stwierdzam, że my chyba nie spotkaliśmy żadnego z nich!). W 1985 roku rezerwat został wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Według lokalnych podań nazwa rezerwatu pochodzi od imion ostatnich przedstawicieli społeczności Karbi – Karzi i Rangai. Bardziej prawdopodobna wersja zakłada natomiast, że jest to zbitka trzech słów z języka Karbi: Karz+Lang+Shu, gdzie „Karz” oznacza czerwonego kozła, „Lang” wodę a „Shu” zbiornik wodny. Cała nazwa określałaby więc zbiornik wodny, przy którym poiły się czerwone kozły, w domyśle zapewne Barasingi bagienne...

Początki Kazirangi związane są z wizytą Marii Wiktorii Leiter, żony ówczesnego wicekróla Indii, lorda Kurzon’a (tak to ten sam od linii demarkacyjnej!). Pewnego dnia, kobieta wyraziła ochotę, aby popodglądać nosorożce w ich naturalnym środowisku. Zorganizowano więc wyprawę, na słoniach, w głąb lasów i bagien Kazirangi, słynących z obecności tych zwierząt, ale jedyne co udało się wtedy zobaczyć, to były ślady zwierząt odciśnięte w błocie. Rozczarowana sytuacją kobieta zasugerowała mężowi, aby rząd Imperium Brytyjskiego coś z tym faktem zrobił i rozpoczął ochronę nosorożców. Szacuje się, że w 1905 roku, kiedy rezerwat powstawał, żyło tu tylko 12 nosorożców!

Kazirangę można oglądać biorąc udział w safari samochodowym (na czterech trasach: Kohora Range – część centralna, Bagori Range – część zachodnia, Agaratoli Range – część wschodnia oraz Burapahar Range), na słoniu lub pieszo. W czasie safari samochodowych siedzi (a praktycznie częściej stoi!) się na pace Jeepa, a przy bramie wjazdowej na teren parku, na pokład dosiada się strażnik z długą bronią. Nie wiem, czy my mieliśmy takie szczęście, czy to po prostu norma, ale zarówno nasz kierowca, jak i strażnik byli wielkimi pasjonatami przyrody, a wypatrywanie zwierząt i ptaków sprawiało im taką samą radość jak nam.


Agaratoli Range (część wschodnia - trasa około 35 km)

Tu zaczęliśmy dzień o 7.30 rano. Jest to fantastyczne miejsce do obserwowania ptaków. 

Drewniany most w drodze na teren parku
Nie nazwałabym warunków, na które trafiliśmy idealnymi do obserwowania
ptaków, ale i tak udało nam się zobaczyć kilka okazów. Było naprawdę
zimno! Oboje ubrani w wiele warstw, z czapkami na głowach i tak marznęliśmy
przy szybszej jeździe. Taka mgła utrzymywała się do południa.
Tym bardziej niewiarygodne było, kiedy nasz kierowca albo strażnik zatrzymywali
samochód i pokazywali nam ptaki pochowane na drzewach, oddalone od nas o
dobry kilometr. My mieliśmy czasami problem, by je dojrzeć przez lornetkę...
Zagubiona dziczyzna
To jest drzewo spowite mgłą... Dla spostrzegawczych, na jego czubku siedzi orzeł.
Nasz pierwszy orzeł w Kazirandze!
Strach na wróble? W takim miejscu to pewnie na tygrysy albo na słonie!

Roboczo nazwałam ten okaz - Ptak Wielka Stopa. Ma ktoś pomysł co to za gatunek?
Pelikan w locie
Wschodnia część Kazirangi słynie z obecności ptaków. Przylatują tu one z
 północy, aby spędzić zimę.
Bawół nad wodopojem...
i sarny
Otulone mgłą i jeszcze nie do końca obudzone sępy.


Czapla
Niewyspany orzeł
Zimorodek zwyczajny (Common Kingfisher) to ptak znany również w Polsce.
Jesienią wędruje z obszarów z kontynentalną zimą do terenów z zimą łagodną, gdzie
zbiorniki wodne nie zamarzają. Zimorodek ma krótki ogon i długi dziób.
Głowę i grzbiet ma niebieskie, nakrapiane białymi plamkami, a brzuch ceglano rudy.
Żywi się wodnymi owadami, żabami i rakami oraz rybami, które łowi w dość spektakularny
sposób – najpierw zawisa nad taflą wody szukając ofiary, a potem nurkuje
niesamowicie szybko, pionowo w dół.
Niezwykle silne i potężne Bawoły indyjskie osiągają wysokość nawet 1,8 metra.
Widzieliśmy je w Kazirandze zazwyczaj niewzruszone i spokojnie przeżuwajace trawę.
Są to zwierzęta stadne, które potrzebują grupy, aby móc odeprzeć ataki ze strony
tygrysów i słoni. Do obrony pozostają im jedynie imponujące, zakręcone rogi.
Trudno mi stwierdzić - ale wygląda mi on właściwie na barasingę.
Barasinga bagienna (Eastern Swamp Deer) to kolejny z zagrożonych gatunków,
który można zobaczyć w Kazirandze. Trudno mi stwierdzić, czy my akurat go widzieliśmy,
bo dla mnie jest niestety nieodróżnialny od zwykłych saren i jeleni. Można go rozpoznać po tym,
że ich rogi mają po 12 rozgałęzień. Stąd zresztą bierze się ich nazwa, gdzie „bara”
oznacza dwanaście, a „sing” róg. Preferują one dzienny tryb życia,
lubią tereny podmokłe, co ciekawe samce żyją samotnie, a samice w stadach.
W tym momencie usłyszeliśmy dobiegające z oddali odłosy walki słoni.
Wygląda na to, że bawoły też usłyszały...


Wężówka (Darter, Snakebird) to ciemno upierzony ptak z bardzo długą,
cienką szyją, która jest zakończona małą głową z długim dziobem.
Kiedy ptak pływa, nad powierzchnią wody, niczym peryskop,
pionowo sterczy około 30 cm jego długiej szyi. 
Jeszcze raz Zimorodek zwyczajny (Common Kingfisher)
Dzioborożec malajski (Oriental Pied Hornbill) – tak mi się przynajmniej wydaje.
Duży, czarny ptak z charakterystycznym dziobem, występuje dość powszechnie w Azji.
Jest wszystkożerny, ale szczególnie lubi owoce, zwłaszcze jagody i figi.
Rozlewiska w Kazirandze


Nosorożec w kąpieli
Ta szara skała z wystającymi żebrami to nosorożec. Byłam bardzo zaskoczona,
że przez pancerną skórę, tak bardzo mogą się odznaczać żebra...
Słoń to majestatyczne zwierzę. Mieliśmy już wcześniej bliższe spotkania ze słoniami,
ale w Kazirandze po raz pierwszy widzieliśmy te zwierzęta na wolności. Ten słoń w buszu,
w odległości około 5 metrów od drogi, którą przejeżdżaliśmy, spożywał śniadanie.
My byliśmy nim bardzo zainteresowani, on nami nieszczególnie. W sumie to powinniśmy
się cieszyć, bo spotkanie z szarżującym słoniem do przyjemnych raczej nie należy.
Pan strażnik, kiedy tylko zobaczył słonia, natychmiast wstał trzymając strzelbę w gotowości...



Wspaniała Brahmaputra (prawie 3000 km długości), która ma swoje źródła w Tybecie,
płynie również przez Assam i sąsiaduje od północy z rezerwatem Kaziranga. Z tego dostojnego
sąsiedztwa wynikają jednak pewne problemy. Szacuje się, że na skutek erozji rzeka zabrała
już ponad 80 km2 nabrzeży w Kazirandze. Powoduje to utratę naturalnych terenów
życia dla wielu zwierząt i niestety wypycha te zwierzęta coraz bliżej obszarów
zamieszkiwanych przez człowieka. Ponadto, kiedy na wiosnę w Himalajach topnieje śnieg,
rzeka wylewa i niesie ze sobą katastrofalne powodzie.

Czaple? Bociany?


Indian roller to niebiesko ubarwiony ptaszek z rodziny krasek.
Występuje on powszechnie w Azji, szczególnie w Indiach – do tego stopnia, 
że niektóre stany w Indiach uznały go za swojego „ptaka stanowego”. Poluje głównie na owady, 
które chwyta w locie, ale nie gardzi również drobnymi płazami i gadami. 
W Indiach jest to ptak poświęcony Vishnu. Z tego powodu jest on często łapany, po to 
aby można było go później uroczyście uwolnić w trakcie festiwali religijnych.  
W Hindi jego nazwa brzmi „neelkanth” co oznacza „niebieskie gardło”.

Ile bawołów pochowało się w trawie?

Uroczy sęp w Kazirandze - Sęp himalajski?



Bagori Range

Część zachodnia rezerwatu przypadła nam na popołudnie pierwszego dnia. Tym razem byliśmy już trochę badziej pewni naszego kierowcy i samochodu. Spokojnie potrafiliśmy stać, nawet przy bardziej wymagających przejazdach. Mieliśmy już też pierwsze doświadczenie, w jaki sposób należy wypatrywać zwierząt i ptaków. Tym razem pogoda była piękna. A mi pierwszy raz rozładowała się bateria w aparacie fotograficznym...

Młode byki ćwiczą przed wejściem do parku. Na terenie parku również można
spotkać zwierzęta domowe – przede wszystkim kozy i krowy.
Nie są one tam jednak mile widziane. 

Przenoszą do rezerwatu choroby i bakterie oraz wyżerają dzikim zwierzętom pokarm.

Indian roller 

Za Wikipedią: Bawoły indyjskie są od 1986 roku wpisane na listę zagrożonych
gatunków. Ocenia się, że w tym momencie żyje na świecie około 4000 osobników,
z czego tylko 2,500 w wieku rozrodczym. Przez ostatnie 30 lat populacja bawoła
zmniejszyła się o 50% i przewiduje się jej dalszy spadek. Około 90% światowej
popoulacji zamieszkuje Indie, zwłaszcza stan Assam.
Barasinga czy nie barasinga? Oto jest pytanie!
Treron złotoszyi (Yellow-footed green pigeon) – w tym wypadku po raz
kolejny polska nazwa mnie zadziwia. Angielska tymczasem brzmi tak prosto i swojsko, a w
dosłownym przekladzie oznacza zielonego gołębia o żółtych nóżkach. Ptak mieszka w
południowo-wschodniej Azji i jest wielkim owocożercą, szczególnie gustującym w figach.
Jest to bardzo towarzyski gatunek, przesiadujący w większych grupach, najczęściej na koronach drzew.
Treron złotoszyi to ptak stanowy Maharasztry.

Samotny nosorożec. Na drugim planie typowy dla Kazirangi dom na palach.
Najpierw pomyśleliśmy, że wysoko zbudowane domy są zabezpieczeniem
przez dzikimi zwierzętami. Potem dowiedzieliśmy się, że wyjaśnienie zagadki
jest bardziej prozaiczne - w okresie wiosny regularnie obszary parku są
podtapiane prze Brahmaputrę.




Te słonie nie żyją na wolności. Starsze mają przywiązane do łap łańcuchy.
Słonie wykorzystywane są, nie tylko w rezerwacie, jako siła pociągowa.
Wolę nie wiedzieć w jaki sposób nabywa się prawa własności do słonia...

Nosorożce osiągają wysokość do 1,8 metra oraz długość ponad 3,5 metra.
Dorodny rog może mierzyć nawet 30 cm. Choć nosorożce wyglądają ciężko i pancernie
(dorosły osobnik może ważyć nawet 3 tony), to potrafią biegać z prędkością 50 km/h.
Małe nosorożce są przysmakiem dla tygrysów, a duże stanowią atrakcyjny obiekt dla
kłusowników. Nosorożce w naturalnym środowisku wyglądają jak błękitno-szare skały.
Do obrony i odstraszania służy im przede wszystkim róg, ale potrafią też dotkliwie gryźć.


W Kazirandze żyje 80% całej światowej populacji nosorożców tego
gatunku – niesamowite jeżeli weźmie się pod uwagę fakt, ile było ich w momencie
zakładania rezerwatu. W 1954 roku rząd stanu Assam uchwalił ustawę zakazującą
kłusownictwa i wprowadzającą za to przestępstwo wysokie kary. Dawno temu kłusownicy
kopali wielkie rowy schowane w trawach, na dnie który umieszczali ostre pale i czekali, aż
nieszczęsne zwierzę tam wpadnie. Kiedy było już martwe, odcinali tylko to co
najcenniejsze, czyli róg. Obecnie ich techniki się zmodernizowały, ale skala okrucieństwa
pozostała taka sama. Pomimo starań strażników w parku, już w tym roku znaleziono
w Kazirandze dwa martwe nosorożce, jednego w czasie kiedy my tam byliśmy...






Kolejny, nowy dla nas gatunek małpy w Indiach - makak.
Makaki królewskie są zwierzętami społecznymi – żyją w stadach, ma czele których stoją samice.
Ze względu na genetyczne podobieństwo są one wykorzystywane często jako
zwierzęta doświadczalne w badaniach medycznych.
Pierwszy mały nosorożec, jakiego widzieliśmy. Samice nosorożca rodzą jedno
młode z każdej ciąży, która trwa 18 miesięcy.

Rodzina nosorożców w świetle zachodzącego słońca.

„Natenczas Wojski chwycił na taśmie przypięty
Swój róg bawoli, długi, cętkowany, kręty
Jak wąż boa, oburącz do ust go przycisnął,
Wzdął policzki jak banię, w oczach krwią zabłysnął,
Zasunął wpół powieki, wciągnął w głąb pół brzucha
I do płuc wysłał z niego cały zapas ducha,
I zagrał...”



Safari na słoniach

Co to tego rodzaju safari mieliśmy pewne wątpliwości. Czy to nie jest męczenie zwierząt? Niemniej jednak, jest to jedyna okazja, aby wejść w środek dżungli i móc podejść do zwierząt naprawdę blisko. 

Stacja wsiadania na słonia
Najpierw słonie idą całą grupą. Dorosłym słoniom towarzyszą młode.


Potem, po wejściu w trawy grupa się rozdziela. Słoń idzie samotnie po prostu, przed siebie,
na przełaj, czasami zrywając po drodze trochę zieleniny na śniadanie.
Pozostałe zwierzęta roślinożerne wiedzą, że słonie nie stanowią dla nich zagrożenia,
i do czasu gdy zauważą, że słoń ma również jeźdźców, nie boją się i pozwalają
bardzo blisko do siebie podejść.









Samica z młodym nosorożcem. Młody był nieśmiały i chował się ciągle za matką.
Jej nie interesowało nic poza śniadaniem...


Nosorożce defekują w jednym i tym samym miejscu. Oznacza to, że przedzierając
się przez dżungle od czasu do czasu można napotkać ogromne kompostowniki.
Podobno szczególnie upatrzyły sobie jeden gatunek kwiatków... Potem rozcierają sobie odchody
na łapach, aby znaczyć terytorium i informować inne zwierząta zapachem o swojej obecności.
Skupienie, jakie bije od tego nosorożca, potwierdza to co stało się chwilę później...




Spacer po okolicy i plantacja herbaty


Assam słynie z herbaty. Nie jest więc specjalny zadziwiający fakt, że od południa otaczają Kazirangę mniejsze i większe plantacje herbaty. Są one niestety dużym zagrożeniem dla rezerwatu. Blokują ścieżki dzikich zwierząt, a wysoko toksyczne nawozy i pestycydy stosowane na plantacjach, przenoszone są przez wodę również do parku.



Prace na polach ryżowych



Sprzedawca pamiątek przed wejściem na plantację herbaty.
Tak obojętnego (choć przecież turystycznego!) na turystów miejsca
w Indiach jeszcze nie widziałam! Cudowne uczucie! Kocham Kazirangę!
Nikt nie próbował nam nic sprzedać, a sprzedawca wolał czytać gazetę.
Kiedy szliśmy ulicą, ludzie na nas patrzyli, ale nikt nie chciał robić zdjęć.
Dzieci się uśmiechały i wołały cześć. Widzieliśmy nawet turystów, którzy
chcieli kupić pamiątkę w postaci drewianego nosorożca i musieli szukać
sprzedawcy. A w sklepie należącym do plantacji kupiliśmy 0,5 kg zielonej
herbaty za 200 rupii (10 PLN).
Wejście na plantację herbaty




Tym razem na plantację herbaty weszła krowa, ale nosorożce też nie są rzadkością.




Po wyjściu z plantacji - pola ryżowe po raz kolejny







Słoń wykorzystywany do transportu gałęzi


Kohora Range (trasa około 36 km)

Część centralną rezerwatu zostawiliśmy sobie na popołudnie drugiego dnia. Cztery zwierzęta z grupy „wielkiej piątki” już widzieliśmy i nasze safari miało jeden cel – zobaczyć tygrysa!

Droga w centralnej części rezerwatu Kaziranga









Bawoły świetnie pływają

W 2006 roku Kaziranga została uznana za Rezerwat Tygrysów.
Jest to miejsce o największej gęstości występowania tygrysów na kilometr
kwadratowy na całym świecie. Teoretycznie na powierzchni każdego kilometra
kwadratowego 32 tygrysy na ciebie patrzą i rozważają jak jesteś smaczny. Podobno tygrysy 

są początkowo nieśmiałe w stosunku do ludzi, ale kiedy już skosztują krwi człowieka, to
nie potrafią się później oprzeć i będą dalej atakować ludzi.
Jak już wspomniałam to safari miało jeden cel – zobaczyć tygrysa!
Wiedział o tym również nasz kierowca, który całą drogą wydzwaniał do swoich
kolegów, czy przypadkiem ktoś nie widział tygrysa. I stało się – dostał cynk, że widziano
tygrysa w miejscu gdzie byliśmy pół godziny wcześniej. Zapytał nas czy chcemy
zawrócić i po akceptacji ruszył na polowanie. Pan kierowca zafundował nam niezapomnianą
przejażdżkę! Na pełnym gazie, po wyboistej drodze, my stojący na pace Jeepa...
Nie wiedziałam czy trzymać siebie czy aparat – ale było fantastycznie. Tygrysa nie
widzieliśmy, ale jestem przekonana, że tygrys widział nas! Kiedy stanęliśmy na poboczu, z
wyłączonym silnikiem, dobiegły do nas wszystkie odgłosy dżungli. Skrzeki, szumy, nawoływania...
Pierwsza myśl – trawy mają oczy, nie zapominaj, że jesteś tu tylko
gościem i przyroda pokaże ci tylko to, co ma ochotę ci pokazać...


"Dzik jest dziki, dzik jest zły,
Dzik ma bardzo ostre kły.
Kto spotyka w lesie dzika,
Ten na drzewo szybko zmyka."
Tym razem to dzik zmykał przed nami...
Po raz kolejny Treron złotoszyi (Yellow-footed green pigeon) - a nawet dwa.
Golden oriole to ptak z rodziny wilgowatych. Można go spotkać  w Azji, Europie, Afryce i Australii.
Jest ptakiem wszystkożernym, a podstawę jego diety stanowią owoce i nektar.

Żabiru czerwononogi (Black-necked stork) czyli bocian z czarną szyją...
Żabiru lubi mokradła. Stojąc może osiagać nawet 1,5 metra. Szczególnie smakują mu ryby,
ale gdy ma okazję to skosztuje również młodego żółwia, drobnego ptaka (połyka w całości) albo
węża (przepija dziobem albo ogłusza uderzeniami o twardą powierzchnię). 
Zimorodek srokaty (Pied kingfisher) to gatunek z rodziny zimorodkowatych,
zamieszkujący generalnie Azję i Afrykę. Do Polski zalatuje przypadkiem, ostatnio
widziano go w 19 wieku. Żywi się w podobny sposób, co jego niebieski kuzyn, co
udało mi się tym razem uchwycić na zdjęciach.


Najpierw zobaczyliśmy jednego słonia
z ogromnymi kłami, na których zawijał sobie zawadiacko trąbę. 
Potem okazał się, że należy on do większego stada, któremu towarzyszyły
również młode. Słonie dożywają na wolności 60 lat, a ich stada mogą liczyć nawet
sto osobników – te w Kazirandze liczą około 30. Są to wielcy roślinożercy,
którzy potrafią w ciągu jednego dnia zjeść nawet 180 kilogramów liści, traw i gałęzi.

Prawda, że nosorożce en face są strasznie brzydkie?!



Tygrysa wprawdzie nie widzieliśmy, ale miał nam to wynagrodzić widok
kopulujących nosorożców. 
Za Wikipedią: „Nosorożec kryjący samicę nie widzi otworu pochwy, wyposażony
jest jednak w bardzo długi, giętki penis zakończony „kotwiczką”
w kształcie żonkila. Badając na ślepo okolicę, wyczuwa czułym końcem penisa otwór
pochwy, po czym zakotwicza w niej prącie i przystępuje do właściwej kopulacji.”
Według ludowych wierzeń proszek z rogu nosorożca jest cudownym środkiem
leczniczym oraz lekiem na impotencję. Takie jego postrzeganie wynika prawdopodobnie
z dwóch czyników: samego nieco fallistycznego kształtu rogu oraz zawziętości
z jaką nosorożce potrafią kopulować godzinami. My mieliśmy podobno bardzo dużo
szczęścia, bo rzadko zdarza się możliwość oglądania na żywo takiego aktu. A że trwało to
 rzeczywiście długo (i końca nie było widać, choć samica była już mocno
zniecierpliwiona i próbowała nawet trafić partnera rogiem) mogłam
w spokoju robić pornograficzne zdjęcia.
Posiadanie rogu jest niestety dla nosorożców przekleństwem. Kaziranga zmaga się z
problemem kłusownictwa, a zabijane są przede wszystkich właśnie nosorożce, tylko po to,
aby odciąć im róg. 
Proszę Państwa to nie jest kogut! Na zdjęciu powyżej Kur bankiwa (Red jungle fowl),
ptak uważany za przodka kury domowej, udomowiony 5 tysięcy lat temu w Azji. 
Żabiru czerwononogi (Black-necked stork) w locie
Zachód słońca w dżungli...


Powrót do Mumbaju zaplanowaliśmy na wtorek 26 stycznia. Może niektórzy bardziej spostrzegawczy czytelnicy bloga pamiętają, że tego dnia w Indiach obchodzony jest Republic Day. Rok temu pojawił się na ten temat wpis i zdjęcia z transmisji telewizyjnej parady z New Delhi. Pamiętacie pokazy akrobatyczne na motocyklach? No właśnie! My o Republic Day nie zapomnieliśmy i jak najbardziej zaplanowaliśmy kilka dodatkowych godzin, aby mieć pewność, że nie spóźnimy się na lot z Guwahati, nawet gdy po drodze napotkamy pochody albo demonstracje. Hotel również nie wspomniał nam do ostatniej chwili nic o problemach, jakie możemy spotkać po drodze... Yes Ma'am, oczywiście załatwimy transport, No Problem Ma'am... Kiedy wróciliśmy do hotelu w poniedziałek wieczorem, zapytano się nas, o której chcemy wyjechać we wtorek. Odpowiedzieliśmy, że planowaliśmy o 7 rano, zaraz po śniadaniu. Wtedy pierwszy raz powiedziano nam, że w Assam mają taką miłą tradycję, że grupki separatystów i przedstawicieli innych organizacji antyrządowych lubią urządzać w Republic Day na ulicach blokady i rzucać w przejeżdżające samochody kamieniami. W związku z tym transport do Guwahati nie wydaje się specjalnie bezpieczny i żaden kierowca nie chce z nami jechać! Na pytanie, to co w takim wypadku powinniśmy zrobić, usłyszeliśmy, że najlepiej by było wyjechać teraz! O nie – nocna jazda po Indiach?! Hotel znalazł w końcu kierowcę, który zgodził się zabrać nas o 2 nad ranem, tak, aby mógł jeszcze wrócić do Kazirangi zanim zabawa na ulicach się na dobre rozpocznie... W pewnym momencie do rozmowy włączyła się kobieta, która stała obok nas i słyszała wszystkie rozważania od początku. I rzuciła pomysł! Przecież to żaden problem – wystarczy przecież, że załatwią dla nas samochód z oznakowaniami medycznymi! Wrzucą karteczkę z czerwonym krzyżem za szybę i przecież wszędzie przejedzie! Pracownicy hotelu się roześmieli, ja jęknęłam z przerażania... I co? Mielibyśmy udawać pacjentów czy lekarzy?! Stwierdziliśmy, że 2 w nocy jest potwierdzona i poszliśmy na kolację. Menager hotelu nie porzucił jednak pomysłu i przybiegł do nas pół godziny później, radośnie pytając, to o której my tak właściwie chcemy jechać bo on ma kierowcę i samochód z krzyżem barwach medycznych na 6 rano. Czy przyjmujemy ofertę?! No przyjęliśmy... Ale to była długa i bezsenna noc... Zwłaszcza, że w środku nocy dostałam mailem alert bezpieczeństwa, który doradzał zaniechanie podróży w różnych częściach Indii, również w stanie Assam. Rychło w czas! Rano okazało się, że samochód nie ma oznaczeń medycznych, ale w zamian, oprócz kierowcy, mamy jeszcze jednego dodatkowego pana towarzyszącego. Nie udało nam się ustalić dlaczego, bo żaden z nich angielskim nie władał. Zaraz po wyjeździe kierowca zatrzymał samochód (wszystko odbywa się oczywiście bez słowa wyjaśnienia) obok kapliczki, kupił poświęcone kwiatki, pocałował je i rozłożył na desce rozdzielczej. Wtedy to się dopiero zestresowałam! Potem mieliśmy jeszcze dwa postoje. Jeden, aby panowie mogli zakupić tytoń. Przeżuwali go przez całą drogę i tylko od czasu do czasu, w czasie jazdy otwierali drzwi, aby sobie soczyście nim splunąć na drogę. Drugi postój był po to, aby mogli kupić i zjeść u rzeźnika śniadanie. Dalsza droga minęła nam już bez atrakcji i chyba nigdy nie byłam bardziej szczęśliwa widząc lotnisko!

Niezależnie od stresu, jaki zapewniliśmy sobie na własne życzenie i przeziębiania, które przywiozłam z Kazirangi, wyprawa była tak niesamowita, że bez wahania bym ją powtórzyła.

Nauczyliśmy się zatem dwóch nowych rzeczy o Indiach. Po pierwsze, w okolicach świąt narodowych, nie należy podróżować do zewnętrznych stanów Indii, które zazwyczaj są terytorium spornym z państwem sąsiadującym. Po drugie, przed wyjazdem należy dokładniej sprawdzać lokalne święta i to w jaki sposób są one na miejscu celebrowane.


Cali i zdrowi, ciągle lubimy Indie!