piątek, 28 listopada 2014

Przeprowadzka

Kolejny etap za nami. Choć może to zbyt optymistyczne stwierdzenie. Bardziej poprawnie należałoby powiedzieć – jesteśmy spakowani.

Jest to nasza druga przeprowadzka za granicę. Ale za to jaka! W porównaniu do niej, ta pierwsza przeprowadzka do Monachium, trzy lata temu, to była bułka z masłem. Przyszli panowie, spakowali w jeden dzień, przewieźli – tydzień później wszystkie nasze rzeczy stały już w nowym mieszkaniu. Natomiast to, co do tej pory pamiętam, to dziesiątki pudeł tekturowych, na których uczyłam się niemieckich zasad segregowania śmieci: zerwana taśma do zbiornika „Restmull”, a tektura do pojemnika „Papier”. I gdzie tu problem, można zapytać. Ano problem był taki, że najmniejszy karton miał wymiary 50X50X50, a otwór kontenera „Papier” 30x20.

Do tej przeprowadzki przygotowywaliśmy się od miesiąca. Przeglądaliśmy szafy, pudła, piwnicę. Porządkowaliśmy, czyściliśmy i segregowaliśmy. Do godziny zero, udało się nam ogarnąć prawie wszystko. No właśnie - prawie. Za każdym razem naiwnie zakładam, że uda mi się zapanować nad tym „prawie” na bieżąco. I rzeczywistość już drugi raz wyprowadziła mnie z błędu.

W czwartek rano o 8:30 przyszło pięciu niewyspanych panów. Odbyliśmy z nimi krótką wycieczkę po mieszkaniu, objaśniając pokrótce co zabieramy do Indii, co zostaje w magazynie, co zabieramy my, w naszych siedmiu wypasionych walizkach i co powinno zostać w mieszkaniu. Panowie udali, że zapamiętali i chwilę później każdy zaczął pakować rzeczy w innym pokoju. No właśnie panów pięciu i nas dwoje – totalny chaos. Zwłaszcza, gdy dochodzi do tego „prawie”, o którym planowałam zadecydować na bieżąco. Najlepszym rozwiązaniem jest po prostu niewchodzenie panom pod nogi. Dwa dni i 205 kartonów później, nasz dobytek został załadowany. Ja w żadnym wypadku nie narzekam – bez tych panów, pakowanie byłoby na pewno dużo trudniejsze.

Podejrzewam, że w Mumbaju przy rozpakowywaniu czeka nas dużo niespodzianek. Przynajmniej nie będą mnie znowu bolały ręce od składania kartonów w kostkę. Tam segregacja śmieci dokonuje się samoistnie...

Tymczasem nasz kontener jest już w Hamburgu, skąd dziś wypływa na Rio Blanco – prawda, że ładna nazwa dla kontenerowca? Rio Blanco – have a smooth sea i do zobaczenia w Mumbaju.