W
niedzielę wstaliśmy rano, to znaczy o 11. Zjedliśmy płatki z mlekiem i
poszliśmy na spacer. Tym razem pochodu Sai Baby nie spotkaliśmy, ale i tak było
ciekawie...
Wybraliśmy się na Juhu Beach. Po drodze zahaczyliśmy o Linking Road. Jest to jedna
z ważniejszych ulic przedmieść, łącząca Juhu z Bandrą, czyli dwie dzielnice, w
których mieszkają przeważnie gwiazdy Bollywood, zamożniejsi Hindusi i expaci. Aby
zaspokoić ich potrzeby konsumpcyjne, z funkcji arterii miejskiej, ulica
awansowała do roli głównej ulicy zakupowej. Nie oznacza to bynajmniej, że
wygląda ona jakoś specjalnie czy jest nadzwyczaj zadbana. Dwukierunkowa, trzy
pasy w każdą stronę, oddzielone na środku betonowym murkiem. Fakt - zazwyczaj pobocze
ukoronowane jest chodnikiem. No i oczywiście sklepy, na całej długości, po obu stronach.
 |
Linking Road - widok w kierunku Bandry |
 |
Sklepy przy Linking Road |
 |
Linking Road |
 |
Bardzo zadbany chodnik przy Linking Road |
 |
Wystawa sklepu z modą indyjską - Linking Road |
Na
Linking Road udało się nam spotkać również: pana, który niósł skrzynkę i
rozwoziciela posiłków. Można by zapytać, co jest nadzwyczajnego w noszeniu skrzynek.
W Indiach wiele pakunków i konstrukcji noszonych jest na głowie. Zarówno przez
mężczyzn, jak i kobiety. Zazwyczaj układanych dla stabilizacji na chustach zawiniętych
wokół czubka głowy. Ten pan poruszał się szybko, swobodnie i z gracją, nie
potrzebował ani rąk, ani żadnego stabilizatora, a skrzynia musiała mieć
nietypowy środek ciężkości...
 |
Człowiek ze skrzynką na głowie... |
A o
co chodzi z rozwożeniem posiłków? Na lunch, pracownicy w Indiach najczęściej
spożywają posiłki przygotowane przez własną żonę lub gosposię. Na przykład, żona kolegi mojego
męża wstaje codziennie przed świtem, aby przygotować posiłek, który on zabierze
ze sobą, wychodząc o 7 rano do pracy. No cóż ja nie jestem taka dobrą żoną... Ale istnieje również cały skomplikowany i
prężnie działający system dostaw posiłków. Żona przygotowuje obiad i w oznakowanym
pojemniku przekazuje dostawcy. Posiłek podróżując pociągiem, rowerem, rikszą
lub na czyichś plecach, o wyznaczonej porze, jeszcze ciepły dociera na biurko
głodnego męża. Dla zainteresowanych tematem polecam film „Lunchbox”, w polskim
tłumaczeniu „Smak curry”.
 |
Rower z załadowanymi Lunchbox'ami |
Juhu
to odpowiednik amerykańskiego Beverly Hills. Od strony Morza Arabskiego na
odcinku 18 kilometrów ciągnie się plaża. Piękna, szeroka z jasnym drobnym
piaskiem, niestety bardzo zaśmiecona. Juhu Beach jest bardzo popularną atrakcją
turystyczną oraz miejscem spotkań Mumbajczyków. Szczególnie tłoczno robi się tu w weekendy i wieczorami, kiedy spada temperatura.
 |
Juhu Beach, widok na południe, w stronę Bandry, w kierunku portu rybackiego. |
 |
Łodzie w porcie rybackim w czasie odpływu. |
 |
Widok na północ. Jak już wspomniałam plaża jest zaśmiecona... |
 |
... i czasem jest na niej tłoczno. |
 |
Wiele osób kąpie się w Morzu Arabskim. Ja się nie odważę. Chyba nawet
butów na plaży nie zdejmę... |
W w
mokrym piasku zobaczyliśmy tysiące małych dziurek. Początkowo pomyśleliśmy, że
to pewnie jakieś robaki. Chrzęst, który słyszeliśmy od czasu do czasu, nie dał
nam niestety nic do myślenia. Dopiero po pewnym czasie zauważyliśmy, że trzy
metry przed nami coś biega i w panice chowa się do tych dziurek, kiedy poczuje
nasze kroki. Po dokładnym przyjrzeniu się, okazało się, że są to maleńkie kraby. Potem
chodziliśmy już ostrożniej, patrząc pod nogi...
 |
Dziurki wykopane przez kraby w mokrym piasku. |


Na plaży nie
spotkaliśmy się z takim plażowaniem, jakie odbywa się chociażby nad
Bałtykiem. Choć w sumie ilość osób na metr kwadratowy bywa zbliżona. Na Juhu Beach przychodzą
całe rodziny. Dzieci z tatusiami kąpią się w morzu, mamy spacerują albo siedzą
na kocach. Nie ma pań w bikini ani opalania. Myślę, że po pierwsze jest za
gorąco, aby ktoś chciał się jeszcze wylegiwać na słońcu. Po drugie, Hindusi robią
wszystko, aby ich skóra była jaśniejsza, więc tylko ktoś niespełna rozumu w ich mniemaniu (na
przykład ja), będzie chciał ją przyciemniać. Po trzecie, nagość i cielesność są tu tematem tabu. Jak bardzo? Kupiłam sobie ostatnio na indyjskim Amazonie siatkę do prania bielizny. Firma gorąco deklarowała, że z
oznaczenia ich paczki w żaden sposób nie można stwierdzić co jest przedmiotem
przesyłki. Raz owszem zarumieniłam się, kiedy w Polsce kurier przyniósł mi do
pracy kolorową przesyłkę w wielkim logo sklepu, a w niej gadżety na wieczór panieński
koleżanki. Jak widać w Indiach kobieta może się zarumienić, nawet wtedy gdy w paczce jest
siatka do prania bielizny...
 |
Koledzy na plaży w Juhu. Publiczne okazywanie czułości między kobietą a
mężczyzną nie jest powszechne. Bardzo często można natomiast zobaczyć
młodych mężczyzn, którzy rozmawiają i idą objęci albo trzymając się za ręce.
Tak wyrażają, że są dobrymi kolegami - kumplami. |
Do
zachodu słońca plaża jest jednym wielkim polem gry. Podzielona na mniejsze boiska.
Najpopularniejszym sportem jest bez wątpienia krykiet. Na drugim i trzecim
miejscu piłka nożna i siatkówka.
 |
Mecz krykieta |
 |
Piłka nożna na plaży - Juhu Beach |
 |
Rowerzysta - Juhu Beach |
 |
Mali chłopcy bardzo często ćwiczą na plaży różne wyskoki, obroty itp. - takie
mało zaawansowane parkour. |
Na
Juhu Beach można znaleźć najlepsze lokalne jedzenie. Zachwalali je nam
miejscowi! Zresztą już możemy ryzykować żywieniowo. Samosa była rzeczywiście pyszna. Masala Chai, choć moim zdaniem
lekko niedoprawiona i za bardzo mleczna, i tak mi smakowała.
 |
Samosa - indyjska przekąska, w postaci trójkątnego pierożka smażonego w
głębokim tłuszczu. Bardzo ostro doprawiona, z farszem z ziemniaków,
sera paneer i cebuli. |
 |
Masala chai. Czarna aromatyczna herbata, bardzo słodka, zagęszczana mlekiem,
doprawiana według smaku kucharza, zazwyczaj: świeżym imbirem, cynamonem,
goździkami i kardamonem. |
 |
Bary z lokalnymi przekąskami - Juhu Beach. |
A na koniec jeszcze kilka zdjęć tego, co na Juhu Beach można zobaczyć, zjeść, kupić ...
 |
Sprzedawca chrupek |
 |
Stoisko z lodami. Właściwie jest to zmrożonej pulpy, polanej syropem. |
 |
Bóstwa obok śmieci - esencja Indii. |
 |
Sprzedawca dewocjonaliów |
zwyczaj z robieniem jedzenia super;) Marta wez go przywiez do Polski;) zapoczatkujesz pewien trend:P
OdpowiedzUsuńale plaze mogliby posprzatac;) szczegolnie tak wazne dla nich Bostwa:P
no i fajna sztuczka ze skrzynka, ciekawe czy kluczem jest dziwny srodek ciezkosci, czy krzywa glowa;)
Myślę, że z jedzeniem to by się w Polsce nie przyjęło. Jakby to powiedzieć... Nie zostałyby spełnione warunki sanitarne. A z czystego gara już nie smakuje tak samo dobrze :-)
OdpowiedzUsuńPlaża, jako miejsce publiczne, samoistnie się brudzi i sprząta. A bogini na pewno to nie przeszkadza.