Właśnie odbyliśmy naszą pierwszą wyprawę poza Mumbaj. Postanowiliśmy przedłużyć wyjazd służbowy
Męża o sobotę i niedzielę. Dla mnie było to kolejne małe wyzwanie! Musiałam przylecieć sama do Chennai, a potem dostać się taksówką do hotelu. Nie ukrywam,
że obawiałam się tego, gdyż w Indiach nie zawsze wszystko jest logiczne i
przebiega tak, jak można by się tego spodziewać. Poza tym, w takich okolicznościach, jestem kobietą samotnie podróżującą w Indiach.
Na
zwiedzanie przeznaczyliśmy jeden pełny dzień - sobotę. Zobaczyliśmy połowę tego
co zaplanowaliśmy, dziwnych sytuacji trochę było, nowe doświadczenia i wiedzę
nabyliśmy... Wyjazd na pewno należy zaliczyć do udanych!
Chennai,
czyli dawny Madras, to piąte co do wielkości miasto w Indiach, stolica stanu
Tamil Nadu. Położone jest ono na południu kraju, na równinach Wybrzeża
Koromandelskiego, nad Zatoką Bengalską Oceanu
Indyjskiego.
Kiedy
w 1639 r. przypłynęły statki Brytyjskiej Kompanii Wschodnioindyjskiej pod
dowództwem sir Francis Day’a, w miejscu Chennai istniała rybacka wioska o
nazwie Madraspatnam. Brytyjczycy wykupili od lokalnych władców kawałek ziemi
oraz licencję na wybudowanie fortu i magazynów handlowych. Z takiego zalążka już
w 17. wieku rozwinęło się wielkie miasto, będące jednym z głównych ośrodków
wpływów brytyjskich w Indiach.
Nasze
pierwsze wrażenia? Po pierwsze inny typ zabudowy niż w Mumbaju. Raczej małe,
kolorowe domki niż wysokie budynki. W Chennai nie ma slumsów – widać to
dokładnie, kiedy porównamy zdjęcia z samolotu. Po drugie, wydaje mi się, że generalnie
żyją tam ludzie bardziej zamożni, taka klasa średnia. Co mam na myśli? Mumbaj
charakteryzuje się dużym rozwarstwieniem, od ludzi bardzo bogatych, do
ekstremalnie biednych, mieszkających na ulicy. W Chennai nie widzieliśmy nikogo, kto żył na ulicy. Nie było też właściwie ludzi żebrzących
na ulicy. Owszem, byli żebracy przy świątyniach i w miejscach typowo turystycznych,
ale nikt nie pukał w okna taksówki zatrzymującej się na czerwonym świetle.
Zwróciłam też uwagę na to, że po ulicach jeżdżą bardziej zadbane samochody, często SUV'y lokalnych marek. Po trzecie, mnóstwo policji i wojska. Co
chwila natrafialiśmy na akademie wojskowe, koszary, szkoły policyjne... Po
czwarte, Chennai jest bardzo zielonym miastem, z ładnie zaplanowanymi parkami i
skwerkami. Można tam również znaleźć miejsca ciche i spokojne. Kiedy byliśmy na
plaży w godzinach południowych, było tak pusto, że aż trudno było uwierzyć, że
to ciągle Indie. W Mumbaju takiego miejsca jeszcze nie odkryliśmy. Po piąte
wreszcie, jest to bardzo polityczne miasto. Bardzo dużo tam pomników
upamiętniających znanych lokalnych polityków. Poza tym, jest ono dosłownie obklejone
wizerunkami liderów obecnie rządzącej partii. Najpierw nie wiedzieliśmy do
końca o co chodzi – może zbliżają się jakieś wybory? Ale Mąż zasięgnął informacji
i okazało się, że jest to forma promowania się przez polityków będących obecnie
u władzy. Czy skuteczna? Jak nie byłabym zachwycona, gdyby w Polsce politycy za
publiczne pieniądze plakatowali swoim wizerunkiem każdą latarnię, budynek czy
murek. Ale może to właśnie jest różnica kulturowa...
 |
Chennai - widok z samolotu |
 |
Mumbai - widok z samolotu. Te placki między budynkami to slumsy. |
 |
Mumbaj - slumsy i początek pasa startowego lotniska |
 |
Marina Drive, promenada nad morzem, oplakatowana wizerunkiem
pani Jayalalithaa, premiera stanu Tamil Nadu. |
W sobotę
zaczęliśmy zwiedzanie od Kapaleeshwarar Temple, największej świątyni w Chennai.
Pochodzi ona z 7. wieku i powstała za czasów dynastii Pallava. W obecnym
kształcie budowla została w 16. wieku odbudowana ze zniszczeń, których dokonali Portugalczycy.
Nazwa
świątyni pochodzi od słowa “kapalam” (głowa) i „eeshwarar”, przydomka boga Shiva.
Według zapisów Puranów, świętych pism hinduizmu, w czasie spotkania bogów Brahmy
i Shivy na szczycie góry Kailash, ten pierwszy nie okazał Shivie należytego
szacunku. Za karę Shiva oderwał Brahmie jedną z głów. W akcie pokuty Brahma
zstąpił w Mylapore i zbudował tam lingam, aby udobruchać Shivę. Bogini Karpagambal (takie imię nosi Parvati pod postacią pawia), zasłoniła natomiast
dla zabawy oczy swojemu mężowi Shivie i świat ogarnęła na chwilę ciemność. Z tego powodu Shiva rzucił na nią klątwę i przemienił w samicę pawia. Zesłał ją również na
ziemię, w miejsce świątyni, aby pokutując mogła wrócić do swojej dawnej postaci.
Stąd też wzięła się nazwa dzielnicy, gdzie ulokowana jest Kapaleeshwarar Temple,
Mylapore. W Tamil „mayli” oznacza „paw”, a Maylapura (nazwa bez
brytyjskich naleciałości), „miasto pawi”.
Świątynia
zbudowana jest w stylu dravidiańskim (dravidian), charakterystycznym dla
architektury świątyń na południu Indii. Styl ten znany jest z wyjątkowo
rzeźbionych gopuram, czyli
monumentalnych ozdobnych wież wejściowych oraz vimanams, wież zbudowanych nad świętymi kaplicami. W Kapaleeshwarar
Temple wejście wschodnie ozdobione jest prawie 40-metrowym gopuramem, wejście
zachodnie, mniejszym, stojącym na brzegu świętego zbiornika wody.
 |
Kapaleeshwarar Temple - widok od zachodu, od strony świętego zbiornika wody. |
 |
Uliczka przed głównym, wschodnim wejściem. Aby wejść do świątyni należy
zdjąć buty. Niektórzy dokładali je po prostu na stosik przed wejściem. Dla mniej
odważnych i turystów, po lewej stronie dostępna była mini szatnia. Po prawej
stronie uliczki stoiska z kwiatami i innymi akcesoriami do rytuałów religijnych. |
 |
Pani przygotowująca girlandy z kwiatów |
 |
Wschodni gopuram - główne wejście do świątyni. |
 |
Zakładając, że poruszamy się zgodnie z ruchem wskazówek zegara-
lewy wschodni róg świątyni. Na zdjęciu vimanam, wieże zbudowane nad świętymi kaplicami. |
 |
Bogato zdobione wejście do kolejnej kaplicy |
 |
Motywy zdobnicze pod sufitem |
 |
Widok z korytarza na vimanam i gopuram |
 |
Gopuram zachodni. Po prawej stronie wejście do najświętszej kaplicy.
Przechodząc obok niego ludzie kładli się na ziemi. |
 |
Właśnie minęliśmy zachodni gopuram i jesteśmy za połową drogi. |
 |
W świątyni jest specjalna zagroda, gdzie trzymane są krowy. Są one czyszczone
i ozdabiane kwiatami oraz farbą. Przychodzą także ludzie, aby je pogłaskać i nakarmić. |
 |
Święte drzewko w zagrodzie krów. |
 |
Mała kaplica w prawym wschodnim roku świątyni, prawie skończyliśmy nasze kółko. |
 |
Gopuram wschodni - widok w wnętrza kompleksu |
W świątyni nie uniknęliśmy małego faux pas. Świątynię obchodzi się zgodnie z kierunkiem ruchu wskazówek zegara. My poszliśmy odwrotnie! Po drodze delikatnie zwrócił nam na to uwagę jeden Hindus. Wyjaśnił, że to dlatego, że tak płynie Ganges dookoła Shivy. Nie pytajcie o co chodzi!
Daliśmy tym samym Shivie kolejny powód do złości. Myślę, że jego zemstą za to naruszenie sakrum jest moje dzisiejsze rozwolnienie...
CDN.
Play Live Dealer Casino Online - Dr.MCD
OdpowiedzUsuńGet exclusive 여수 출장샵 Casino 여주 출장마사지 Live dealer games for your casino - Roulette, Blackjack, 광양 출장샵 Poker and more. Play in 3-reel, Multi-Wheel, Bet 김해 출장샵 Online, Mobile and Safe 순천 출장안마 mode with